Sługa Boży o. Bernard Kryszkiewicz CP (1915-1945)
Zygmunt Kryszkiewicz, sługa Boży ze Zgromadzenia Męki Pańskiej pochodził z rodziny Apolonii i Tadeusza i urodził się w Mławie. Wczesne dzieciństwo spędził w rodzinie pozbawionej ojca, zesłanego na Syberię. Ojciec powrócił dopiero w 1921 roku, kiedy młody Zygmuś miał 6 lat. Jego starsze rodzeństwo to Hilary, Helena , Maria i Jerzy, który umiera wcześnie. W tym czasie samotna matka wychowywała dzieci, zajmując się również początkowo sprawami męża, który prowadził warsztaty mechaniczne w Mławie. Matka obciążona różnymi obowiązkami zmuszona była oddać na jakiś czas małego Zygmunta na wychowanie babci, potem zaś wszyscy wyjechali na Pomorze do Lubawy, gdzie dzieci pobierały naukę m.in. u Sióstr Szarytek. Po powrocie do Mławy w 1922 roku na świat przychodzi najmłodszy syn, Jan, z którym Zygmunt będzie szczególnie związany.
Lata 20-ste u Zygmunta, to wzrost samodzielności i pobieranie nauki w Państwowym Gimnazjum im. Wyspiańskiego w Mławie. W szkole poznaje nowych kolegów, jest lubiany, gdyż jest wesoły i koleżeński, uczy się dobrze, lubi zawody i rozgrywki sportowe. W szkole zachowywał porządek, ale był dość ruchliwym dzieckiem, potem uczniem. W trzecim roku nauki okazuje się, że Zygmunt musi zostać w tej samej klasie i powtarzać ją. Wobec takiej sytuacji matka zaproponowała przeniesienie Zygmunta do bardziej rygorystycznej Szkoły Apostolskiej ojców Pasjonistów w niedalekim Przasnyszu. Tadeusz Kryszkiewicz, wobec problemów szkolnych syna, przystał na tę propozycję.
W 1928 roku Zygmunt rozpoczął naukę w Szkole Apostolskiej św. Gabriela u ojców Pasjonistów. Przyzwyczajony do swobody, niezależności, rozrywek dziecinnych, musiał rozpocząć ze sobą swoistą walkę, by poskromić w sobie to co niedojrzałe, niedoskonałe, a z drugiej strony podjąć ascetyczne praktyki. W szkole zakonnej czyni postępy w nauce, zaczyna przewyższać pod tym względem innych kolegów, uczy się obcych języków, staje się pilnym uczniem, z którego pomocy korzystają też inni. Stara się być uczynnym i koleżeńskim wobec innych, często zajmuje się opieką tych, którzy dopiero stawiają pierwsze kroki, jest zawsze uśmiechnięty, pogodny, udziela wskazówek i pouczeń kolegom z pierwszych lat. Jego religijność się pogłębiła: pojawiło się zamiłowanie do modlitwy, pogłębiła miłość do Matki Bożej, wzmocniło się w nim powołanie kapłańskie i zakonne. W godzinach samotności potrafił zatapiać się w modlitwie, skupiać się na tym co najważniejsze, oddawać się na różańcu Matce Bożej. Jako uczeń Szkoły Apostolskiej sam ułożył modlitwę ofiarowania siebie Jezusowi przez ręce Maryi. Czytamy w niej m.in.: (…) Ja , Zygmunt, grzesznik niewierny, odnawiam i zatwierdzam dzisiaj w obliczu Twoim śluby chrztu świętego, wyrzekam się na zawsze szatana, jego pychy i dzieł jego, a oddaję się całkowicie Jezusowi Chrystusowi, Mądrości wcielonej, by pójść za Nim niosąc krzyż swój po wszystkie dni życia. Bym zaś wierniejszy mu był niż dotąd, obieram Cię dziś Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego za swą Matkę i Panią. Oddaję Ci i poświęcam jako niewolnik Twój, ciało i duszę swą, dobra wewnętrzne i zewnętrzne, nawet wartości dobrych moich uczynków, zarówno przeszłych jak obecnych i przyszłych, pozostawiając Ci całkowite i zupełne prawo rozporządzania mną i wszystkim bez wyjątku co do mnie należy według Twego upodobania ku większej chwale Boga w czasie i wieczności. (…).
W liście do ojca pisze już bezpośrednio o ukrytym darze powołania, kierując w tym samym liście słowa pouczenia do matki: Jeżeli bym tą duszę stracił, już nic nie miałbym do stracenia, bo już wszystko byłoby stracone. Więcej miłości nie mogłabyś mi okazać nad tą, jakiej doznałem od Ciebie, gdy wstąpiłem do klasztoru i poznałem to ciche, a tak szczęśliwe życie. O jak szczęśliwa jest dusza powołana do tego [życia], zacisza klasztornego, jeśli nie zdradza swego powołania, ale owszem wierna łasce Bożej chętnie i wytrwale odpowiada głosowi Bożemu. Im w murach klasztornych jest dłużej tem jest szczęśliwsza ponieważ lepiej poznaje tą wielką łaskę powołania a zatem do większej wdzięczności ku dobrotliwemu Stwórcy czuje się pobudzona.
Pomimo podejmowanych prób odciągnięcia Zygmunta od wstąpienia do zakonu, ten podejmuje ważny krok życiowy i jesienią 1933 roku, po 10-dniowych rekolekcjach przygotowujących i po obłóczynach w Przasnyszu (14 września), już jako Bernard od Matki Pięknej Miłości rozpoczyna roczny nowicjat w klasztorze na Wielkopolsce (Sadowie – Golgota). W nowicjacie pogłębił swoje nabożeństwo do Maryi, uczył się trwać na głębokiej modlitwie w kaplicy zakonnej, a także wykorzystał swe zdolności apostolskie, dzieląc się refleksjami podczas wygłaszania przemówień nowicjackich. Mistrz nowicjatu orzekł o nowicjuszu Bernardzie, iż jeżeli tak pójdzie, jak obecnie, będzie świętym. Śluby zakonne złożył 11 listopada 1934 i od tej pory stał się pełnoprawnym członkiem Zgromadzenia Męki Chrystusa, czyli Pasjonistów.
Kolejne lata (1934-39) to czas studiów w Polsce i w Rzymie. Przez 2 lata pobierał naukę w Przasnyszu i w Sadowiu, korzystał z wykładów filozofii i teologii miejscowych Pasjonistów. W tym czasie studenckim nabiera postawy zrozumienia swego powołania, pragnie świętości dla siebie, aby służyć innym. Przełożeni byli z niego zadowoleni, gdyż od początku wykazywał się zdolnościami pedagogicznymi, powierzano mu pod opiekę innych postulantów, by wprowadzać w życie zakonne. Opiekuje się duchowo także swoim rodzonym bratem Janem, który przechodzi okres dorastania i buntu, odchodzenia od praktyk religijnych.
Jesienią 1936 roku klerycy wyjeżdżają do Rzymu, Bernard Kryszkiewicz poznaje Wieczne Miasto, pozostawia po sobie dobre wspomnienia zakonników. W Rzymie Bernard Kryszkiewicz jeszcze głębiej uświadamia sobie ogromny dar jaki otrzymał od Boga, dar powołania, który przysparza mu wiele szczęścia. Dokonuje ponownie głębszej refleksji nad swoim życiem, zwłaszcza drugiej połowy tego okresu, od momentu rozpoczęcia formacji zakonnej, aż do spodziewanych święceń subdiakonatu i diakonatu. W Rzymie podejmuje naukę, studia teologiczne, uczy się języków obcych, poznaje miasto i środowisko rzymskie, odwiedza ważniejsze miejsca, świątynie i sanktuaria, miejsca męczeństwa pierwszych chrześcijan i katakumby.
W tym czasie po raz pierwszy Bernard zaczął odczuwać bóle głowy, które potem staną się dla niego „ościeniem”, którego Bóg nie będzie chciał odjąć. Z czasem bóle się powtarzają, nasilają i nie pozwalają na naukę a nawet na modlitwę brewiarzową. W marcu 1937 r. przyjmuje tonsurę, a w tym samym roku, w listopadzie składa śluby wieczyste, subdiakonat zaś otrzymuje w Wielką Sobotę 16 kwietnia 1938 r. Po świeceniach diakonatu w roku 1938, dnia 3 lipca w Bazylice świętych Jana i Pawła otrzymał świecenia kapłańskie, zostaje prezbiterem. W tym też roku stan zdrowia na tyle się pogorszył, że przełożeni zmuszeni byli odesłać go do Polski na odpoczynek. Początkowo zimą 1938 roku przebywał w Sadowiu, jednak przełożeni wysyłają go z innym współbratem do klasztoru S.S. Szarytek w Pęcherach. Spędził tam czas nie tylko na rekonwalescencji, ale była to okazja do małego duszpasterstwa, działalności apostolskiej. Jego osoba, jak wynika z relacji sióstr, niejako promieniowała osobowością na otoczenie, na siostry, dzieci w świetlicy, młodzież przy pracach społecznych.
Po kilkutygodniowym pobycie w Pęcherach ojciec Bernard udał się do klasztoru Pasjonistów w Rawie Mazowieckiej. Jeszcze w maju odprawił mszę prymicyjną, podczas której usilnie pragnął, aby wszyscy członkowie jego najbliższej rodziny przystąpili do sakramentu Eucharystii.
Z wybuchem II wojny światowej O. Bernard Kryszkiewicz znalazł się w Przasnyszu, dlatego wraz z grupą zakonników odbył podróż do Rawy Mazowieckiej. Jednak klasztor był przepełniony. Wraz z uciekająca ludnością o. Bernard Kryszkiewicz z innymi zakonnikami udaję się na wschód, unikając zbliżającego się frontu walk. O. Bernard z innym zakonnikiem w końcu trafił do parafii Tuczna. W tej miejscowości, jak wspomina o. Stefan Szafraniec obaj przebywali ”blisko rok”. Zakonników gościnnie przyjął ks. Józef Kocyk, który odradzał dalszej podróży. W czasie pobytu w Tucznej o. Bernard przygotował się do egzaminu z teologii moralnej, by otrzymać jurysdykcję u biskupa siedleckiego. W Tucznej ojcowie pomagali ks. proboszczowi przy nabożeństwach niedzielnych, w kolędowaniu oraz zorganizowaniu ministrantów. O. Bernard zgromadził wokół swej osoby chłopców, których nauczał służby liturgicznej, a którzy mogli zostać ministrantami.
W kwietniu 1940 r. o. Bernard dotarł z powrotem do klasztoru w Rawie Mazowieckiej, przywiózł ze sobą pewną ilość płótna, jakie otrzymał od darczyńców z Tucznej. W tym miejscu pozostał już przez całą wojnę, poddając się życiu zakonnemu i pracy apostolskiej na tyle na ile mogły pozwolić ówczesne warunki. W tym czasie podlegał swemu przełożonemu, o. Stanisławowi Michalczykowi, pełniącemu obowiązki wiceprowincjała. Okres rawski dla o. Bernarda Kryszkiewicza jest decydującym o jego świętości i heroiczności cnót. Wiele świadectw, wspomnień, rozmów na temat tej postaci oraz same listy o. Bernarda pisane do rodziny, zachowane w archiwach i wykorzystane w procesie beatyfikacyjnym, są świadectwem takiej postawy Sługi Bożego wobec rzeczywistości w jakiej dane było mu żyć i pracować. Pisał o swym głębokim pragnieniu ofiarowania siebie dla innych: Chcę żyć dla dusz, głównie tych najbiedniejszych, najnieszczęśliwszych. Pragnienie to z każdym dniem potężnieje we mnie z coraz większą siłą. Pożera mnie po prostu pragnienie niesienia pomocy, skutecznej pomocy tym najbardziej potrzebującym. Jakże piękne jest posłannictwo kapłana! Dużo czasu spędza w konfesjonale, początkowo z powodu bólu głowy nie wygłasza kazań, lecz później wyjeżdża na rekolekcje i okazjonalne kazania do innych parafii. Zajmuje się opieką nad wysiedlonym księdzem z Wielkopolski, który zamieszkał w klasztorze rawskim, a przede wszystkim spełnia się jako kierownik duchowy i spowiednik.
W 1942 roku wyznał rodzinie: praca moja zamyka się w słuchaniu spowiedzi, głoszeniu kazań, dysponowaniu chorych, uczeniu 3 naszych kleryków i uczeniu siebie samego. Dalej padają ważne słowa: Cel jaki w życiu wytknąłem sobie jest wysoki i wyższego pomyśleć się nie da. Czyż więc można się dziwić, że stoi mi on ciągle przed oczyma, że na wszystko patrzę tylko przez jego pryzmat, że on mnie pochłania całkowicie, i to wszystko , co się z nim nie łączy nudzi mnie śmiertelnie. W listach pisał o trudnych warunkach w mieście i w samym klasztorze, o panującej epidemii tyfusu, grasujących bandach rabujących dobra materialne, wywożeniu ludności na roboty, likwidacji getta żydowskiego, ale też o doprowadzeniu przez formację zakonną i intelektualną trzech kleryków do święceń kapłańskich jesienią 1943 roku. Udzielał też tajnych lekcji religii i włączał się akcję zbiórki na rzecz rodaków przebywających w oflagach i stalagach.
Zajmował się także pracą pisarską, spisał swoje dziełka, „Dialogi z Ukrzyżowanym”, „Pedagogikum”, „Rozważania o Męce Pańskiej na każdy dzień tygodnia”, układał własne modlitwy , sentencje oraz wygłaszał wiele kazań i nauk rekolekcyjnych. W jego tekstach, osobistych modlitwach przejawia się także jego wewnętrzna postawa służby, ofiarności i cierpienia. W 1944 roku ułożył modlitwę do Matki Bożej, w której zapisał słowa: pozwól mi cierpieć – cierpieć wiele, cierpieć też bez miary i dlatego pozwól mi wyniszczać się (…).
W ostatnim roku wojny, dnia 16 stycznia 1945, w dramatycznych okolicznościach, kiedy wojsko okupanta miało dokonać egzekucji mężczyzn rawskich, doszło do bombardowania miasta przez wojska sowieckie, miasto zostaje zniszczone, jednak klasztor i kościół ocaleją. Wtedy klasztor zamieniono na szpital dla rannych, a swoją posługę ofiaruje o. Bernard wobec chorych, choć jak sam humorystycznie pisał, jemu pozostało wymachiwanie warząchwią przy kuchni. W rzeczywistości, według relacji świadków, wraz z innymi dźwigał rannych do podziemi klasztoru, potem opiekował się, wspierał duchowo, psychicznie tych, którzy się załamywali.
Po zakończeniu działań wojennych o. Bernard Kryszkiewicz został skierowany jako nowy przełożony do zniszczonego częściowo klasztoru w Przasnyszu. Tu zajmuje się odbudową kościoła oraz klasztoru. Początkowo, w marcu 1945 r. zamieszkiwał prywatnie u osoby świeckiej, potem u sióstr Klarysek – Kapucynek, u nich odprawiał msze święte, wygłaszał dla nich nauki duchowe i dopiero od Wielkiej Niedzieli zaczął sprawować Eucharystię w kościele Pasjonistów. Przenosi się do zaimprowizowanego pokoju bez szyb, w którym niewiele jest mebli. Potem dołączają do niego inni zakonnicy. O. Bernard zajął się administracją terenu, odnową budynków, kompletowaniem mebli, wyposażenia, gromadzeniem bielizny kościelnej i klasztornej. W maju wygłaszał kazania maryjne, a wiele osób spowiadało się po długiej przerwie wojennej. Zaczęto przestrzegać obserwancji zakonnej, czyli własnego rytmu życia dziennego i tygodniowego w klasztorze. W czerwcu O. Bernard wyjechał na parę dni do rodzinnej Mławy po bieliznę, po powrocie okazało się że jest chory, lekarz zdiagnozował tyfus brzuszny.
Pod opieką siostry szarytki, o. Bernard leczył się parę dni w klasztorze, potem został przewieziony do szpitala. Choroba początkowo lekka, rozwijała się, jednak niszczyła organizm. Siostra Helena Kasińska radziła wzmocnić serce, jednak nie zdecydowano się na ten krok z powodu braku lekarza. Ostatnie jego dni dobrze pamiętał młody kapłan, o. Jan Wszędyrówny, który podczas wojny był jego wychowankiem. Odwiedzał chorego w szpitalu, udzielał mu Komunii Świętej. Ojciec Bernard czuł się coraz gorzej fizycznie, choć duchowo był mocny. Kiedy zaś stan się pogorszył do Przasnysza przyjechał wiceprowincjał, o. Juliusz Dzidowski, udzielił mu sakramentu namaszczenia chorych. Wyczuwało się atmosferę przygnębienia, gdyż odchodził, jak powszechnie sądzono, wartościowy i tak potrzebny kapłan i zakonnik. Ostatniego dnia umierający kapłan powtarzał słowa Jezu kocham Cię. Jak relacjonuje świadek śmierci o. Bernarda, o. Jan Wszędyrówny: Klęczałem koło niego i płakałem. W pewnej chwili odezwałem się do niego: ”Ojcze Bernardzie , ja chciałbym umrzeć za ciebie, abyś ty żył, ponieważ jesteś lepszy, potrzebniejszy Zgromadzeniu”. I wtedy wyszły słowa zdradzające człowieka Bożego: „Co to znaczy, że ja bym chciał, lepsze to, co Bóg chce”. Potem nastąpiła agonia, ojciec Bernard Kryszkiewicz umarł w szpitalu, rano dnia 2 lipca 1945 roku. Po paru dniach modlitw przy trumnie, odbył się uroczysty pogrzeb ojca Bernarda Kryszkiewicza, trumnę z ciałem, obłożoną białymi liliami pochowano w podziemiach kościoła Pasjonistów w Przasnyszu.
Dnia 28 października 1972 roku biskup Diecezji Płockiej – Bogdan Marian Sikorski wydał Nihil Obstat, by w ten sposób rozpocząć proces beatyfikacji i kanonizacji o. Bernarda. Dnia 29 marca 1989 r. dokonano ekshumacji szczątków doczesnych o. Bernarda oraz złożono je w sarkofagu w kruchcie kościoła pasjonistów w Przasnyszu. Dekret zamknięcia procesu informacyjnego w Diecezji Płockiej jest datowany na 11 maja 1991 r.
W czerwcu 2010 roku przekazano do Polski poprawioną i ukończoną tzw. Positio, dokument ten przekazany został do Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych i opublikowany 2012 r.
*******
Jego credo postawy w cierpieniu i kapłaństwie, w jego służbie Zakonowi Pasjonistów można wyrazić Jego słowami: Odkąd rozpocząłem swe posłannictwo kapłańskie na tej ziemi, coraz wyraźniej wyczuwam, jak potężny jest jęk boleści, jaki każdego dnia wzbija się z tego wygnania ku niebu; a przecież objąć całkowicie jego ogromu nie zdążę nawet do śmierci. I dlatego też lubię mówić o cierpieniu. Lubię, bo przecież Chrystus tak dużo poświęcił na ocieranie łez wyciskanych bólem; kapłan zaś, będąc Jego zastępcą na ziemi, powinien też iść Jego śladami.
Przykład łaski otrzymanej za wstawiennictwem
sługi Bożego o. Bernarda Kryszkiewicza CP w Przasnyszu.
Żona moja Krystyna (…) powróciła z Gdańska z podejrzeniem zapalenia płuc. W dniu 3 stycznia została zbadana w szpitalu w Przasnyszu, stwierdzono zapalenie wyrostka robaczkowego. 31 stycznia operowano wyrostek robaczkowy. W dniu 8 lutego ponowna operacja. 9 lutego po raz trzeci operacja. Po trzeciej operacji nastąpiła niewydolność oddechowa i niedrożność jelita. Groziła czwarta operacja przez tego samego operatora. Według naszego przeczucia groziło śmiercią. 18 lutego po stwierdzeniu niedrożności została przewieziona do szpitala w Ciechanowie na Oddział Chirurgii Ogólnej. 19 lutego w Ciechanowie po raz czwarty otwarto jamę brzuszną i uwolniono uwięzłe jelito. Z uwagi na niewydolność oddechową skierowano na Oddział Intensywnej Terapii. Od 20 lutego do 13 marca nie było z żoną kontaktu, nie było nadziei na powrót do życia. Koleżanka żony – lekarka – stwierdziła, że z tej powikłanej choroby nie ma szans powrotu do życia. Przez okres pobytu w szpitalu w Ciechanowie prosiłem Matkę Boską o wstawiennictwo do Boga i powrót małżonki do życia. Kiedy nastąpił głęboki kryzys – załamanie – przypomniałem sobie, że o. Bernard miał wielki kult do Matki Boskiej. Prosiłem o. Bernarda o wstawiennictwo do Matki Boskiej. I nastąpił cud. 13 marca została odłączona od respiratora i rozpoczęła samodzielnie oddychanie. Niezależnie od opisanych chorób, były bardzo głębokie odleżyny, które groziły zakażeniem i zgonem. 6 kwietnia została wypisana ze szpitala, a grożące (…) odleżyny leczone były do 30 maja b.r. Wiara i wstawiennictwo o. Bernarda zaowocowały życiem żony Krystyny. Rafał S. Przasnysz 20 październik 2000 r.
Modlitwa o beatyfikację Sł. B. O. Bernarda Kryszkiewicza
Boże, który serce swego sługi Bernarda rozpaliłeś tak gorącym nabożeństwem do Męki Twego Syna i Matki Pięknej Miłości oraz tak wielkim współczuciem dla cierpiących, że całe swoje życie pragnął on przemienić w jeden akt doskonałej miłości i służby, wsław go w swoim Kościele dla pomnożenia Twojej chwały i dla spotęgowania miłości w sercach ludzi, a nam za jego przyczyną udziel łaski ……., o którą pokornie Cię prosimy. Przez Chrystusa Pana naszego. Amen
Prosimy o nadsyłanie świadectw o otrzymanych łaskach na nasz adres, albo na adres o. Prowincjała w Warszawie.